wtorek, 2 kwietnia 2013

003. Super plan


 +18



Dawno mnie nie było, dawno nic nie dodawałam, ale to głównie dlatego, że nadal mam ograniczony dostęp do komputera. Notka średniej długości, ale postaram się by następna była dłuższa. Dziękuję Wam dziewczyny, że jesteście. Gdyby nie wasze komentarze, pewnie poddałabym się i nie szukała sposobu na dodanie notki, ani tym bardziej bym jej nie pisała. Jesteście powodem, dla którego ten blog i opowiadanie istnieje. Dziękuję i dedykuję Wam wszystkim ten rozdział :*

Enjoy!





Był taki piękny. Pochylił się nade mną i delikatnie pocałował w usta. Wstrzymałam oddech, czując ucisk w dołku. Tak bardzo za nim tęskniłam. Ale przez to, że broniłam się przed uczuciami do niego, nie zdawałam sobie do tej pory z tego sprawy. Chwyciłam kołnierzyk jego koszuli i spojrzałam mu w oczy. Czułam jak każda komórka wybudza się po okresie uśpienia, powodując we mnie wybuch ogromnej miłości, od którego aż zadrżałam. Nie chciałam w tym momencie myśleć o tym jaka byłam głupia, ani o tym ile błędów popełniłam do tego pory w swoim życiu. Cieszyłam się, że mam go przy sobie, że nadal mnie kocha i pragnie. 
Przyciągnęłam go do siebie z delikatnym śmiechem na twarzy, chcąc być jak najbliżej jego ciepłego ciała. Objął mnie w pasie i podtrzymując mnie tak, delikatnie opuścił na kanapę. Następnie położył się na mnie, wciąż uparcie wpatrując się w moje oczy. Moje serce wariowało, a oddechy przyśpieszyły, kiedy przyłożył usta do zagłębienia w mojej szyi. Zadrżałam na muśnięcie, delikatne niczym skrzydła motyla i jęknęłam cicho wprost do jego ucha. Widząc moją reakcję, zaczął namiętnie całować tamto miejsce. Zadrżałam, zamykając oczy. Z moich lekko rozchylonych ust co rusz wydobywało się ciche jęknięcie. Przejechałam palcami po jego włosach, po czym na samym czubku głowy, złapałam je delikatnie i podciągnęłam do góry. Zanim wpiłam się w jego czerwone i mokre usta, zauważyłam jak mocno dyszy. 
- Kocham Cię - szepnęłam, zdejmując bluzkę. Przynajmniej próbując, gdyż przygnieciona przez bruneta nie miałam zbyt wiele miejsca. Podniósł się delikatnie ułatwiając mi zadanie i zdejmując też swoją koszulę. 
- Ja Ciebie też - odpowiedział, a potem przeniósł spojrzenie z moich oczu na moje piersi, którym przyjrzał się z tęsknotą. Przybliżył do nich twarz po czym zaciągnął się moim zapachem. To było tak seksowne, że aż zadrżałam. Spojrzał na mnie spod grzywki, która opadła mu na czoło, po czym bez żadnego ostrzeżenia pochylił się w dół i ugryzł mnie boleśnie w pierś. Krzyknęłam.
 A potem otworzyłam oczy i przerażona nie zobaczyłam nic prócz ciemności. Nie mogłam też otworzyć ust, a gdy chciałam sprawdzić czemu, zdałam też sobie sprawę z tego, że miałam związane ręce. 
Panika ogarnęła moje ciało, zaczęłam się dusić ze strachu, czując zbierające się w oczach łzy. A jednak to był tylko głupi sen. Starałam się przypomnieć sobie ostatnie chwile kiedy byłam przytomna, ale kiepsko mi to szło. Możliwe, że to przez ten pulsujący ból, który rozrywał mi czaszkę. Podciągnęłam ręce do góry, ale w tych ciemnościach niewiele widziałam. Zastanawiałam się gdzie jestem i kto mnie związał. 
Zamknęłam oczy starając się opanować napad paniki- nie chciałam się z tego powodu udusić, albo dostać zawału. Trochę pomogło mi policzenie od 100 w dół, i kiedy znowu otworzyłam oczy, byłam trochę bardziej rozluźniona- na tyle na ile mogłam być w tej sytuacji. Zaczęłam się skupiać na innych zmysłach- węchu, słuchu i w miarę możliwości dotyku. Co słyszałam? Jakiś szum. Chwilę mi zajęło zanim zdałam sobie sprawę z tego, że to silnik. No dobra, nie odgadłabym gdyby mną boleśnie nie podrzuciło. A więc samochód musiał podskoczyć na wyboju lub czymś takim. Ale potem uzmysłowiłam sobie, że tu jest za dużo miejsca jak na bagażnik. Gdzie więc byłam? W ciężarówce? W zadaszonej przyczepie? Nic innego nie przychodziło mi do głowy, a nie widziałam kierowcy ani innych pasażerów, tak samo zresztą jak ich nie słyszałam. 
Skupiłam się jeszcze raz na dźwiękach i wtedy usłyszałam delikatne szuranie. Przestraszona rozejrzałam się wkoło, ale nic nie zobaczyłam. Podciągnęłam się do góry i oparłam o ścianę. Patrzyłam w mrok, raz mrużąc, raz otwierając oczy do granic możliwości. Ciemność była lepka i nieprzenikniona niczym atrament. Była namacalna i dusząca. Złapałam skrępowanymi dłońmi za krawędź plastra na ustach. Zacisnęłam oczy, wstrzymałam oddech i po przeliczeniu do dziesięciu pociągnęłam. 
- Aaach - jęknęłam z bólu, wciągając ustami porcję stęchłego powietrza, a po policzkach popłynęły mi łzy. I wtedy usłyszałam taki sam dźwięk- odklejanego od skóry plastra, a potem serię przekleństw padających męskim głosem. Rozpoznałam ten głos i aż serce podeszło mi do gardła. - Jared?!? - jęknęłam, mimowolnie się uśmiechając.
- Danielle? - odpowiedział niepewnie. - To ty? Co ty tu robisz? - zapytał. Znowu szuranie. Najwyraźniej starał się mnie odnaleźć.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie - odparłam, odchylając się w stronę z którego według mnie dochodził jego głos. - Co sie stało?- zapytałam a potem uderzyłam głową w coś twardego - ał..
- Przepraszam - odparł, a ja domyśliłam sie, że zderzyłam się z jego głową. Przylgnęłam do jego ciepłego, chudego ciała, czując się o niebo bezpieczniej niż kiedy myślałam, że jestem sama.
- Pamiętasz Kate? - zapytał, a ja pokręciłam głową, gdyż wiedziałam, że może wyczuć ten ruch na swojej klatce piersiowej - Tą, którą poznałem na planie klipu.
- Ach, tą - mruknęłam. Przełożył swoje związane ręce przez moją głowę, obejmując mnie w ten sposób. - Co z nią?
- Przyszła z jakimś kolesiem. Dostałem w łeb i obudziłem się tu. - domyśliłam się z jakim kolesiem.
- Pewnie z Tomem - mruknęłam.
- A kto to?- zapytał. Westchnęłam.
- Mój...były facet - głos mi się załamał, a on tylko mocniej przygarnął mnie do siebie - Ciekawa jestem skąd się znają - wypowiedziałam na głos swoje myśli, wciskając swoje chłodne dłonie między jego ciepłe palce.
- Nie wiem, ale przypuszczam, że niedługo się dowiemy - oparł brodę na moim ramieniu. Syknęłam, kiedy niechcący dotknął policzkiem mojego policzka i skroni. Już wiedziałam skąd wziął się ten ból głowy. Przypomniałam sobie, a wspomnienia zalały moją głowę powodzią bólu, strachu i upokorzenia.- Co sie stało? - zapytał zaniepokojony.
- Nic takiego - załkałam, starając się zwalczyć ból.
- Co oni ci zrobili? - zapytał poważnie, lekko wściekłym i przerażonym tonem.
- To Tom. - wypaliłam, pociągając nosem - Po powrocie od was...ile to już dni minęło?- zapytałam sama siebie - Tom uznał, że byłam u was po to, by zdradzać go z tobą - pokręciłam głową - Zgwałcił mnie, pobił i zamknął na kilka dni w pokoju - wyszeptałam, wciskając się mocniej w ramiona mężczyzny - Wczoraj, chyba wczoraj...postanowiłam uciec, ale zostałam znokautowana przez jego pracownika - dodałam.
- Skurwiel - syknął Jared po czym delikatnie pocałował mnie w czoło. Wtedy otworzyły się drzwi, a do środka wpadło ostre światło. Oślepiona, zamknęłam oczy dodatkowo zasłaniając twarz rękoma.
- Popatrz no na te gołąbeczki - powiedziała kobieta, zapewne Kate, śmiejąc się szyderczo. Ktoś mocno szarpnął rękoma Jareda, po czym zostałam wyciągnięta siłą z ciężarówki. Zaczęłam krzyczeć, wyrywać się i kopać nogami na oślep, ale bezskutecznie. Słyszałam jak Jared krzyczy moje imię, więc popłakałam się, nie będąc już w stanie krzyczeć.
- Oj zamknijcie się - oberwałam znów w twarz, więc ucichłam ogłuszona bólem, którego nigdy wcześniej nie czułam - I tak zaraz wylądujecie razem - dodał złośliwie. Otworzyłam ostrożnie jedno oko i spojrzałam w twarz Toma, a potem zerknęłam na Kate, która z nożem w ręku wyprowadzała Jareda z ciężarówki. Patrzył na mnie z troską w oczach, a ja zauważyłam na jego czole paskudną ranę. Na powiece, skroni i policzku miał zaschniętą krew. Domyśliłam się, że moja lewa strona twarzy pewnie wcale nie wygląda lepiej i znów odwróciłam się w stronę Toma.
- Czemu to robicie? Skąd się znacie? - zapytałam roztrzęsionym głosem. Zaśmiał się perliście, a Kate mu zawtórowała. 
- Niedługo się dowiesz, maleńka - odpowiedział, przejeżdżając po moim policzku palcem. Odsunęłam się od niego, ale że trzymał moje skrępowane ręce, dość szybko przyciągnął mnie blisko do siebie. To okrucieństwo stanowiło ogromny kontrast dla jego urody. - Idziemy - polecił i szarpiąc moje ręce, zaciągnął mnie do środka niewielkiego domku. Ledwo szłam na trzęsących się nogach, co chwilę obracając się i zerkając do tyłu na Jareda. Szedł obok Kate, która trzymając go lewą ręką, prawą trzymała nóż przy jego boku. Brunet posyłał mi spojrzenia pełne pociechy, chociaż widziałam, że sam jest przestraszony. 
Tom pociągnął mnie na ścianę, o którą się oparłam, a sam wyjął klucze i otworzył nimi drzwi. Potem brutalnie mnie wepchnął do środka, a Kate pchnęła na mnie Jareda. O ile jeszcze stałam na nogach, to impet, z jakim uderzył o mnie brunet, zwalił mnie z nóg.
- Przepraszam - szepnął, kucając obok mnie i podając mi rękę. Jego dłonie były już wolne od klejącej taśmy. Drzwi trzasnęły, po czym usłyszeliśmy jak Tom przekręcił w nich klucz. - Danielle...- mruknął zdławionym głosem Jared, zgarniając mnie w swoje ramiona. Odepchnęłam go delikatnie, podnosząc do góry ręce. 
- Rozwiąż mnie - poprosiłam, pociągając nosem. Nie miałam już siły płakać.
- Postaram się delikatnie - obiecał, ale i tak bolało. Kiedy tylko cała taśma znalazła się na podłodze, rzuciłam mu się na szyję. Potrzebowałam go, marzyłam o tym, żeby być w jego ramionach i cały czas bałam się, że to tylko sen. Ale on tu był, każdy zmysł mi to udowadniał, a jednak ciągle wątpiłam.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś - wypaliłam, a gdy zdałam sobie sprawę z dwuznaczności tego stwierdzenia, dodałam: - nie, że cię porwali, ale po prostu, że mam cię w końcu przy sobie.
- Wiem, wiem, rozumiem - szepnął, głaszcząc mnie po włosach. Westchnęłam, przymykając opuchnięte od płaczu powieki.
- Jared?
-Hm? - nie byłam do końca pewna czy powinnam to mówić, ale tak bardzo chciałam, że nie byłam w stanie sama się przed tym powstrzymać.
- Kocham cię.
Zamarł, a ja cierpliwie czekałam na jakąś reakcję. Rozumiałam, że mógł być w szoku, jak i również to, że to była najmniej odpowiednia chwila na takie wyznania, więc nie odbierałam jego milczenia jako złą kartę. W końcu jednak odsunęłam się od niego, ale nim zdążyłam na niego spojrzeć, mocno mnie do siebie przygarnął. Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że płacze. 
- Jared... - jęknęłam.
- Ja ciebie też, Danielle - w końcu mnie puścił i spojrzał mi w oczy - Boże, to jest najgorsza i najpiękniejsza chwila w całym moim życiu - pokręcił głową, uśmiechając się lekko, a po jego policzkach płynęły łzy. - Jesteś taka piękna - westchnął, przykładając rękę do mojego zdrowego policzka.
- Pewnie - prychnęłam, patrząc na niego spode łba - Zwłaszcza z tą piękną śliwą na pół twarzy.
- Zawsze - zapewnił nagle poważniejąc. 
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, jednocześnie powoli podnosząc się z kolan. Nie było w nim żadnych mebli poza leżącym na środku ogromnym materacem. Okna były małe i wysoko położone, ale możliwe, że udałoby mi się przez nie przecisnąć. Jaredowi tym bardziej, bo mimo iż wyższy, był chudy jak patyk. Kiedy zrobiłam dwa kroki w stronę okna, usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Obróciłam się i spojrzałam na blondynkę.
- Oooj, myślałam, że może wam w czymś przeszkodzę - odparła udawanym zawiedzionym tonem, uśmiechając się szyderczo. Postanowiliśmy zignorować zaczepkę. - No dobra, czas pogadać - spojrzała na Jareda - Wypad stąd. Pogadasz sobie z Tomem. - powiedziała do niego, ale ani drgnął. Najwyraźniej nie chciał zostawiać mnie z nią samej. - Słyszysz?! Wyjazd!- wyjęła zza paska nóż i przystawiła mu do gardła. Podniósł obie ręce do góry i powoli, wciąż patrząc na nóż, wyszedł z pokoju. Zanim Kate zamknęła drzwi, pochwyciłam jeszcze jego zaniepokojone spojrzenie.
- Czego chcesz? - zapytałam cofając się. Schowała nóż i uśmiechnęła się do mnie.
- Chciałaś wiedzieć skąd znam Toma. I dlaczego to robimy - poprawiła włosy, siadając na podłodze. Patrzyła na mnie uważnie, oczekując najwyraźniej, że zrobię to samo. Usiadłam, nie spuszczając jej z oka.- Jakiś czas temu umarł mój ojciec - " Och, jakie to przykre!" pomyślałam - Na łożu śmierci wyjawił mi kim jest, tym samym mówiąc mi kim ja jestem. Widzisz - pokiwała głową jakby zastanawiała się jak ując myśli w słowa. Nie było mi jej ani trochę żal. Nigdy jej nie lubiłam, ale nie myślałam, że może mieć problemy z psychiką - Tom jest moim bratem przyrodnim. Nikt nie wiedział o zdradzie naszego ojca, dopóki nie wezwał mnie do szpitala, kiedy już wiedział, że umiera. To było chwilę po tym, jak Jared ośmieszył mnie i poniżył na swojej imprezie, wybierając ciebie - syknęła - Byłam załamana, a Tom stwierdził, że mi pomoże się na was odegrać. On lubi takie zabawy z kobietami - puściła mi oczko - I tak długo dałaś się zwodzić. Nigdy cię nie kochał - dodała z triumfem wymalowanym na twarzy.
- Ja też nigdy go nie kochałam. W moim sercu zawsze był tylko Jared - odbiłam piłeczkę na jej boisko.
- Więc czemu byłaś z Tomem? Dla kasy, ty sprzedajna dziwko?
- Nie twoja sprawa - syknęłam - Porwanie Jareda było ogromnym błędem, nie uważasz? Szybko zaczną go szukać.
- Nie sądzę, że nas znajdą - uśmiechnęła się triumfalnie, pewna swego - No cóż, miło się gawędziło, a teraz muszę już iść - podniosła się z podłogi, otrzepując spodnie - Najważniejsze jest to, żebyś wiedziała, że ta cała sytuacja to twoja wina - zaśmiała się szyderczo, zamykając za sobą drzwi. 
- Nie, to wy jesteście porypani - mruknęłam, wstając. Podeszłam do okna. Żeby wyjrzeć na dwór, musiałam stanąć wysoko na palcach. Widziałam kogoś, kto szedł ulicą. Zapukałam w szybę, ale zanim zdążyłam wydobyć z siebie głos, otworzyły się drzwi. Tom wprowadził do środka Jareda, po czym puszczając mi oczko, wycofał się i zamknął drzwi.
Jared był zamyślony i jednocześnie coraz bardziej załamany. Obserwowałam go, czekając aż coś powie. 

****

- I co zrobimy?
- Poczekamy. Jeśli teraz tam wejdziemy, możemy narazić zakładników na niebezpieczeństwo. Podaj mi ich nazwiska.
- Hmm...Jared Leto i prawdopodobnie Danielle Black.
- Obserwuję tego skurwysyna Fobbusa już od kilku lat. Nie możemy zaprzepaścić takiej szansy na złapanie go. Jego ojciec i obrońca nie żyje, nie uda mu się już wywinąć. W końcu go przyskrzynimy. 
- A więc co mamy robić?
- Będziemy obserwować i czekać na odpowiedni moment.

****

Byłam głodna, spragniona i czułam się brudna. Siedziałam na skraju materaca tuż obok bruneta i patrzyłam na klamkę. Zastanawiałam się, czy nie poprosić ich chociaż o trochę wody, ale zrezygnowałam. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że tylko na to czekają. Zapewne nie dostałabym ani kropli. 
- O czy myślisz? - zapytałam cichutko.
Odkąd wrócił do pokoju był cichy i jakiś wyobcowany. O ile liczyłam na jego uczucie i jakiegoś rodzaju opiekę, wsparcie, to się przeliczyłam. Zastanawiałam się też, co Tom mu powiedział, że tak się zachowuje. Ale bałam się zapytać, bałam się też odpowiedzi jaką mógłby mi udzielić.
- O tym jak się wyplątać z tej sytuacji - powiedział, siadając. Niespodziewanie poczułam jego dłoń na swoich plecach - Tom powiedział mi, że nie pozwoli nam ujść z życiem. - dodał, a ja zadrżałam - Zimno Ci? - zapytał, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usiadł za mną okrakiem i przytulił się do moich pleców.
- Troszkę - wychrypiałam, opierając głowę o jego ramię i delektując się jego zapachem. Dobra, nie pachniał zbyt pięknie, był tak samo brudny i spocony jak ja, ale uwielbiałam ten zapach. Brakowało mi go przez ten długi okres czasu. - Jestem głodna i spragniona - westchnęłam, a mój brzuch wydał długi pomruk na potwierdzenie moich słów.
- Wiem, Skarbie. - pogłaskał mnie czule po ramieniu - Ja też. Ale jakoś musimy wytrzymać.
- Jak myślisz, co planują? - zapytałam po dłuższej chwili milczenia.
- Nie mam pojęcia - pokręcił głową, a jego nos zahaczył o kosmyk moich włosów - Nie wiem nic poza tym, że w końcu nas zabiją.
- O ile ktoś nas wcześniej nie znajdzie...
- O ile.. - mruknął, ale wiedziałam, że tak jak ja, nie za bardzo w to wierzy.
Zamknęłam oczy, po raz kolejny w ciągu tych kilku dni zastanawiając się nad swoim życiem. Myślałam o przeszłości, obawiając się, że przyszłości już nie mam żadnej. Wątpiłam w to, że uda nam się jakoś uciec, wątpiłam też w to, że ktoś nas znajdzie. Kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem. Nawet nie byłam pewna czy jesteśmy w tym samym mieście. Czułam się tak bez życia, że zapragnęłam zrobić coś, co dałoby mi chociaż jego posmak. Obróciłam głowę i niepewnie pocałowałam Jareda w skraj szczęki. Przymknął powieki, kiedy polizałam to samo miejsce. Odsunęłam się lekko czekając na jego reakcję. Kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać- czy on również był w stanie w takiej sytuacji kochać się ze mną? W pokoju robiło się coraz ciemniej, co zwiastowało nadchodzący zmrok. Widziałam delikatną poświatę jakiejś pobliskiej latarni, biegnącą od okna, przez niemalże całą ścianę. 
Jared złapał mnie za brodę i przyciągnął do siebie drugą ręką.
- Nie boisz się, że mogę być chory? - zapytał.
- A czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenie? - oblizałam usta, a on seksownie się do mnie uśmiechną. Pokręcił głową, błądząc dłońmi po moim ciele. 
 Poczułam napływające do wszystkich części ciała pożądanie, kiedy delikatnie przycisnęłam go do łóżka swoim ciałem. Nie mówiliśmy nic, nie potrzebowaliśmy słów. Dla mnie liczył się teraz on i ta chwila. Była irracjonalna, przyznaję, ale pełna magii i nadziei. Przerwaliśmy pocałunek, by pozbyć się ubrań. Ani na chwile nie spuszczaliśmy z siebie oczu. Potem przylgnęliśmy do siebie z jeszcze większym zapałem. Mimo bólu, zwłaszcza na twarzy, nie przerywałam pieszczot, pozwalając Jaredowi na wszystko. Całował i pieścił moje ciało, które reagowało jak nigdy wcześniej. Leżałam na środku śmierdzącego materaca, oddychając płytko i szybko, kiedy jego pocałunki zjechały na wysokość mojego pępka. Zadrżałam, czując jego palce w sobie. Próbowałam nie jęczeć, ale kiedy dołączył do nich jego język, zaskomlałam, unosząc biodra do góry. Byłam dziś tak czuła na jakiekolwiek pieszczoty, że dosyć szybko stanęłam blisko krawędzi. Zanim jednak skoczyłam w dół urwiska, powstrzymałam bruneta i pociągnęłam go za rękę by położył się obok mnie. Zaczęłam od jego szyki, stopniowo składając pocałunki coraz niżej. Nie mogłam się doczekać kiedy go posmakuję, więc nie bawiłam się w podchody i nie przedłużałam tej chwili. Objęłam go ustami, językiem smakując gładkiej skóry. Jęknęłam, a on zaraz po mnie. Wplątał palce między moje włosy i delikatnie docisnął moją głowę, delikatnie nadając mi rytm. Pieściłam jego uda i krocze jedną ręką, drugą podpierając się o materac. Chwilę później dość szybko i sprawnie zostałam rzucona na materac i przygnieciona jego ciałem. Kiedy zaczął we mnie wchodzić, poczułam napływ paniki, przypominając sobie ból, który zadawał mi Tom oraz wcześniejszy sen. Krzyknęłam i podciągnęłam się do góry, kiedy przez jedną krótką sekundę wydawało mi się, że to Fobbus na mnie leży. Kiedy jednak spojrzałam na lewo, tam gdzie zsunął się ze mnie brunet, zdałam sobie sprawę z tego, ze to nadal był Jared, a ja zrobiłam z siebie idiotkę. Załkałam, nie chcąc nawet na niego spojrzeć i zwinęłam się w kłębek, chowając twarz w dłoniach.
Niepewnie dotknął mojego ramienia, a ja jeszcze bardziej sie rozpłakałam.
- Tak mi przykro - powiedziałam - Przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie. Mogę Cię przytulić? - zapytał, a ja kiwnęłam głową. Objął mnie delikatnie ramieniem i nakrył nas podartym, brudnym kocem - Co ten skurwiel ci zrobił? - zapytał, ale nie odpowiedziałam.
- Będziesz...będziesz chciał jeszcze spróbować? - zapytałam w końcu, obracając się do niego przodem.
- Nie chcę Ci robić krzywdy...- jęknął ze zbolałą miną.
- Nie robisz..- zaprzeczyłam, spuszczając wzrok.
- Nie proś mnie o to...
- W porządku - trochę urażona, odwróciłam się do niego plecami, zamierzając się przespać.
- Ej, Danielle...nie złość się. Nawet nie wiesz jak to boli, jak muszę patrzeć na twoje cierpienie - powiedział, siadając. Wzruszyłam ramionami. Poczułam, że wstał z materaca i usłyszałam, że staje gdzieś mniej więcej na poziomie moich nóg. Koc podniósł się, więc zerknęłam w dół. Zanim jednak dotarło do mnie co on robi, poczułam jego usta na swoim udzie.
- och - westchnęłam, kiedy zabrał się za moje spełnienie. - Jared...- szepnęłam, przekręcając głowę na drugą stronę i delikatnie poruszając biodrami.
- hmm? - usłyszałam pomiędzy wymownymi dźwiękami.
- ooou, jesteś uch...- zamilkłam, czując rosnącą bombę w dołku, która po chwili eksplodowała nie tylko w moim ciele, ale i przed moimi oczami. Kiedy ja dochodziłam do siebie, on powoli podążał ku górze, znacząc pocałunkami linię od krocza do szyi. Kiedy spojrzał na piersi, zmarszczył brwi.
- Skurwiel - syknął, więc podniosłam się nieznacznie do góry - Zabije go, obiecuję, że rozerwę go na strzępy - mówił, a ja wiedziałam czemu. Miałam na piersiach teraz już malutkie, w porównaniu z tymi sprzed kilku dni, strupki po ugryzieniach Toma. 
- Jesteś niesamowity - pocałowałam go, dziękując mu tym samym za wspaniały orgazm.
- Wiem - uśmiechnął się zawadiacko, ale po chwili znów spojrzał na moją klatkę piersiową i zmarkotniał - Boli Cię jeszcze?
- Już nie - powiedziałam zgodnie z prawdą - Zapomnij o tym - dodałam, zaciągając koc na głowę z zamiarem odpłacenia mu pięknym za nadobne. Ale chwycił mnie za nadgarstek i pokręcił głową - Czemu?
- Nie, Kochanie.
- Ale czemu? 
- Nie ważne - przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- To przez to co zobaczyłeś? - zapytałam, nie powiem, trochę wytrącona z równowagi - Brzydzisz się mnie?
- To nie tak...
- A jak? - ponagliłam.
- Nie ważne. Chodźmy spać..
- Dobranoc - mruknęłam, ale pozwoliłam mu się obejmować i zasnąć. A gdy jego oddech się wyrównał, obróciłam się na plecy i wpatrując się w sufit dołączyłam do niego.

****

- Czyli mam rozumieć, że wiecie gdzie oni są, ale kurwa nie macie zamiaru na razie nic zrobić?! - wrzasnąłem, nie do końca rozumiejąc co do mnie mówią.
- Tak...
- Idiotę ze mnie robicie?! - wpadłem mu w słowo, wstając z krzesła, które runęło na podłogę. Do pomieszczenia ktoś wszedł, a Rose, która siedziała na drugim krześle, złapała mnie za nadgarstek.
- Wszystko w porządku? - zapytał policjant, a komendant kiwnął głową, że tak.
- Nie, do cholery, nic nie jest w porządku! - ryknąłem.
- Proszę się uspokoić i usiąść, inaczej ta rozmowa nie ma sensu - polecił mi komendant rzeczowym aczkolwiek zimnym tonem. Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem, ale w końcu odpuściłem. Podniosłem krzesło i usiadłem na nim, posyłając lekki uśmiech blondynce. - Tom Fobbus nie raz porywał kobiety i je więził. Odcinał je od znajomego im środowiska, od przyjaciół i bliskich, tak, że kiedy znikały, przez długi czas nikt o tym nie wiedział.
- Fobbus? - zapytałem, kojarząc skądś to nazwisko.
- Przypuszczam, że kojarzycie osobę. Jego ojciec, właściciel wielkiej korporacji, zmarł kilka miesięcy temu. Do tej pory bronił syna i pomagał mu wywinąć się policji i prokuraturze - powiedział, a ja sapnąłem. Rosalie pocieszająco pogłaskała kciukiem wierzch mojej dłoni - Jest bardzo niebezpieczny, zabił już wiele kobiet. Dlatego musimy dokładnie przemyśleć i zaplanować akcję, oraz wybrać odpowiedni moment, żeby odbić zakładników.
- Nie wierzę, że mój brat i Danielle się w to wplątali...
- Jest z nim kobieta, niejaka Kate Graves - spojrzał na mnie znad kartki.
- Kate - mruknąłem, starając się wyłowić z pamięci odpowiednią twarz
.- Blondynka, szczupła, atrakcyjna..
- Wiem, Jay spotykał się z nią kilka razy - powiedziała Rose - Pamiętasz?
- Tak, pamiętam - potaknąłem - Nie znałem jej nazwiska. Wiecie już czemu Fobbus i Graves ich porwali?
- Do tego próbujemy dojść. Co wiecie o Kate?
- Kompletnie nic - pokręciłem głową z niedowierzaniem i złością.
- Nie znam jej, może raz ją widziałam na oczy - dodała Rose - Jay zostawił ją dla Danielle na oczach wielu ludzi. A Tom jest partnerem Danielle. Od jakiegoś czasu.
- Tom był z nią z jednego powodu. To jest psychopata, który wciąż szuka ofiary. Ale dlaczego Kate? - policjant myślał na głos, a ja próbowałem rozgryźć tę zagadkę razem z nim.
- Szukaliście jakiś powiązań? - zaptałem
- Tak, ale nie mają ani wspólnych znajomych ani nie są rodziną - odpowiedział, zaglądając w papiery - Przynajmniej nie na papierze...- powiedział powoli, marszcząc brwi w zamyśleniu.
- Co jest?- zapytałem, a w tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się i wpadł przez nie zdyszany policjant. Był tak czymś podniecony, że niemalże zabił się biegnąc do biurka szefa.
- Mamy ich. - powiedział, łapiąc oddech i podając komendantowi jakiś świstek - Alex Fobbus zapisał Kate część majątku. Dotarliśmy też do matki Kate. Przez telefon powiedziała, że jej córka, to nieślubne dziecko Fobbusa.
Zamarłem, powoli rozumiejąc co się dzieje.
- A to dlatego porwali tego mężczyznę - mruknął komendant, oddając policjantowi kartkę. Spojrzał na nas i podniósł się,a my razem z nim. - Na państwa już czas. Odezwiemy się jak tylko cos ruszy do przodu. 
- Wywalacie nas tak po prostu w trakcie rozmowy? - zapytałem, patrząc jak podchodzą do drzwi.
- Nie, jedziemy odbić państwa bliskich - powiedział urażonym tonem - Gdybyście państwo pozwolili nam pracować...
- Macie ten swój super plan? - zapytałem.
- Częściowy...
- Och - westchnęła Rose, ściskając moją dłoń.
- I to ma wystarczyć?
- Panie Leto, możemy zaplanować wszystko, ale niech pan sobie zdaje sprawę z tego, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć każdego ruchu rodzeństwa - tym nowym określeniem dla porywaczy mojego brata i przyjaciółki zaskoczył mnie - Proszę opuścić mój gabinet. Kiedy coś będziemy wiedzieli, państwo dowiedzą się pierwsi.
- Dobrze. Chodź kochanie -powiedziała Rose i pociągnęła mnie do wyjścia.





7 komentarzy:

  1. Jestem zafascynowana tym rozdziałem.
    Tyle na niego CZEKAŁAM :) - I się doczekałam......
    Genialna i dopracowana perfekcyjnie każda scena.
    Pamiętaj o czytelnikach- którzy codziennie wchodzą z nadzieją na kolejny rozdział.
    A..x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam i dzięki temu, że to czytacie, nie poddaję się i nadal piszę :) Postaram się dużo częściej dodawać nowe rozdziały- może nie będzie to co tydzień, ale przynajmniej raz na miesiąc, jeżeli będę miała możliwość.
      Dziękuję pięknie za te dobre słowa :*

      Usuń
  2. Od razu, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział szczerze się uśmiechnęłam :)Czekałam na coś wstrząsającego i się nie zawiodłam! Genialny rozdział. Dużo w nim przemocy, ale wszystko opisałaś w bardzo realny sposób. Aż w niektórych momentach przechodziły mnie ciarki. Pochłaniałam całość, chcąc więcej i więcej.. Już myślami jestem w kolejnym rozdziale, snując domysły.. Niecierpliwie czekam i życzę weny!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje, Twoje słowa naprawdę dużo dla mnie znaczą :) Postaram się jak najszybciej dodać nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz, ja bardzo brakowało mi tego rozdziała. W sensie ono ciągle jest, ale wiesz - nowe rozdziały. Teraz namnożyło się tych wszystkich blogów, jednak są one takie... puste. A Ty piszesz tak, jak uwielbiam. Chyba już kiedyś o tym wspominałam, no nie?;>
    Coś tak mnie pokusiło, żeby tutaj zajrzeć i widzę nowy rozdział. Trochę już zapomniałam, co działo się w poprzednim odcinku, ale jestem już na bieżąco. Wspaniały rozdział, mówię poważnie. Tyle w nim uczuć, od tych najstraszniejszych po te najpiękniejsze. Cieszę się, że Danielle i Jared są razem, chociaż nie tak wyobrażałam sobie ich wyznania. Ale to chyba dobrze, lubię zaskoczenia i takie niespodziewane akcje. Tom i Kate to jakieś psychole, mam nadzieję, że policja zdąży ich złapać, zanim dokonają jakiegoś karygodnego czynu. Jejciu, aż mi ciśnienie podskoczyło, a Ty kończysz w takim momencie...
    Liczę na to, że kolejna część pojawi się znacznie szybciej :).
    Buziaki! ; **

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo, dopiero teraz zauważyłam komentarz na FM :).
    Dużo o tej historii myślałam, już raz nawet w punktach wszystko wypisałam, ale nie jestem pewna, czy mam siłę dalej to pisać. Ale jeśli chciałabyś przeczytać coś mojego, to jeszcze w czasie, kiedy pisałam FM, stworzyłam Yesterdays-Lies.blogspot.com, gdzie pisałam pod innym nickiem. Nadal go prowadzę, bo traktuję to jako odskocznię, a nie coś... obowiązkowego. (Może dlatego nie wypaliło z FM). Jeśli chcesz - zapraszam :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie tak. Chociaż ja sama czuję, że YL jest niższego lotu, niż chociażby początki FM. Bo końcówka FM to już totalne dno z mułem. No, ale czasami tak bywa :)

    Wybaczam to nieskładne pisanie :DD.
    A co do nr GG, to napisz do mnie na blogowego maila, odeślę Ci z namiarami na GG :D (yesterdayslies.stor@gmail.com)

    OdpowiedzUsuń

Statystyka

Followers