niedziela, 13 stycznia 2013

002. Jedyna moja szansa to nie dać mu się bardziej zbliżyć.


 Część druga

+18




Nie chciałam wracać do domu, ale nie miałam większego wyboru. Wiedziałam, że im dłużej bym to przeciągała, tym bardziej wkurzyłabym Toma, dlatego też kiedy weszłam do mieszkania, już bez butów które zdjęłam na klatce, pognałam szybko do łazienki licząc na to, że dobiegnę do niej zanim Tom mnie zauważy. Tak się jednak nie stało, a jego potężna ręka plasnęła o ścianę zmuszając mnie tym samym do zatrzymania się w pół kroku. Swoim ciałem przycisnął mnie do ściany, a drugą rękę położył na moim obojczyku, obejmując palcami moją szyję. To było delikatne, jak skrzydła motyla, ale czułam w powietrzu groźbę, jaką tym gestem starał mi się przekazać.
- Spójrz na mnie - powiedział jadowitym tonem, ale ja nie miałam nawet odwagi złapać oddechu, a co dopiero spojrzeć mu w oczy. - Słyszysz co mówię?! - krzyknął uderzając wolną ręką tuż obok mojej głowy. Posłusznie podniosłam wzrok, będąc kompletnie zagubiona. Czy on jest w stanie zrobić mi krzywdę? Nigdy nie podniósł na mnie nawet ręki. Do dziś.
- Gdzie byłaś? - zapytał uśmiechając się, ale w ten zły, powodujący ciarki sposób.
- U Rosalie -wychrypiałam. Starałam się wytrzymać jego spojrzenie, ale było ono tak ciężkie, że aż brakowało mi tchu.
- U Rosalie? - prychnął - Przecież wiem, że ona jest tylko przykrywką dla waszych schadzek - znów przywalił pięścią w to samo miejsce co poprzednio. Miałam wrażenie, że posikam się ze strachu. Zamiast tego zacisnęłam mocno powieki, powstrzymując drżenie - Patrz na mnie, jak do ciebie mówię! - jego dłoń znajdująca się na mojej szyi delikatnie zacisnęła się wokół niej. Natychmiast otworzyłam oczy licząc na to, że i on zwolni uścisk.
- Moich schadzek z kim? - zapytałam widząc, że czeka na moją reakcję. Mniejszy dopływ powietrza sprawił, że trudniej mi się myślało, a wyraźne widzenie wymagało ode mnie silnego skupienia.
- Z Jaredem, nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi! - krzyknął, dociskając mnie do ściany. Zaczęłam kręcić głową, nie będąc w stanie złapać oddechu. - Kłamliwa dziwka! - splunął mi pod nogi - Głupia kurwa! - wolną ręką złapał mnie za włosy i trzymając nadal drugą dłoń na mojej szyi, zmusił mnie do pochylenia się. Poczułam łzy cisnące się do oczu, a skóra głowy piekła mnie od jego szarpnięć. Tak pochyloną pchnął mnie w stronę sypialni. Nie zdążyłam wyciągnąć nawet rąk kiedy wpadłam do środka. Na policzku poczułam szorstką fakturę dywanu, a pod powiekami zebrały się piekące łzy.
 Liczyło się tylko to, że w końcu mogłam złapać oddech. Mimo iż każdy wdech był bolesny, był też niesamowicie przyjemny. Zanim jednak nawet pomyślałam o tym, żeby się podnieść, poczułam szarpnięcie i po sekundzie stałam już na nogach przodem do Toma.
- Przepraszam, wybacz mi - wyszeptałam, połykając łzy. Przyglądał mi się chwile, a ja przez te kilka sekund liczyłam na to, że mu przejdzie. Ogromnie się myliłam. Uderzył mnie w twarz z taką siłą, że znów wylądowałam na podłodze. Tym razem jednak mimo tego, iż pociemniało mi przed oczami, zaczęłam przesuwać się po podłodze w stronę łóżka. Byłam jednak zdecydowanie za słaba i za wolna. Jednym ruchem podniósł mnie i rzucił na łóżko.
- Jednak się przyznajesz? - powiedział, rozpinając spodnie i zdejmując je - Jesteś zwykłą dziwką - dodał, wchodząc na łóżko. Próbowałam z nim walczyć, kiedy mnie rozbierał, ale szybko przekonałam się, że to był błąd. Uderzył mnie pięścią w twarz, a ból rozszedł się po całej czaszce, powodując okropne piszczenie w uszach. Przez krótki czas nic nie słyszałam, ani nie widziałam, ale poczułam jak brutalnie wszedł we mnie, a ja już nie wiedziałam na którym bolącym miejscu się skupić. Poczułam jeszcze jak rozrywa moją koszulkę, stanik podsuwając pod samą szyję i po raz kolejny odcinając mi dopływ powietrza. Gryzł moje piersi brutalnie mnie gwałcąc. Starałam się złapać oddech, ale bezskutecznie. W tej bezsilności i strachu poczułam złość, więc chwyciłam go mocno za włosy i szarpnęłam ostatkiem sił, odciągając jego głowę od swoich piersi. Nie rozumiałam słów, które wykrzyczał, poczułam natomiast jego złość, kiedy po raz kolejny uderzył mnie, tym razem w brzuch z prawej strony. Odpłynęłam do świata, w którym nie czułam już tego bólu i upokorzenia. Ocknęłam się chwilę później kiedy ze mnie zszedł i otworzyłam niepewnie oczy.
- Idź się umyć - polecił, ale nie mogłam poruszyć nawet palcem. Chwilę mi się przyglądał po czym naciągnął spodnie i wyszedł zamykając drzwi na klucz. Jedyne czego chciałam to zniknąć. Starałam się usnąć, ale ból skutecznie mi to uniemożliwiał. Miałam wrażenie, że między nogami płynie coś wilgotnego, ale nie chciałam sprawdzać co to jest. Patrzyłam w sufit rzewnie płacząc i próbując nie wydawać przy tym żadnych dźwięków. Miałam dość na dziś i nie chciałam ryzykować tym, że mogłabym go tu zwabić.
Byłam w szoku i mimo iż wiedziałam co się stało, to jednak jakimś cudem nie mogłam tego do siebie przyjąć. Biłam się sama ze sobą, starając się o tym nie myśleć, ale mój mózg nie chciał mnie słuchać. Co rusz wzdrygały mną dreszcze na samo wspomnienie jego brutalnych pchnięć, uderzeń i zębów zaciskających się na delikatnej skórze moich piersi. Dopiero chwilę przed tym jak zasnęłam, poczułam w głowie pustkę, a te złe emocje gdzieś wyparowały, zupełnie jakby mój mózg udostępnił mi pustą przestrzeń, całkowicie pozbawioną wspomnień i emocji. Zasnęłam jakbym o niczym nie wiedziała, jakby nic złego się nie stało. Doskonale wiedziałam, że dopiero jutro przyjdzie mi się z tym zmierzyć.


Kiedy się ocknęłam, na dworze nadal było ciemno, a w pokoju wciąż paliło się światło. Podniosłam się powoli do góry, do końca nie rozumiejąc jeszcze źródła rozchodzącego się po ciele bólu. Dopiero po chwili, gdy skoncentrowałam się na wspomnieniach, dotarło do mnie, jak brutalnie zostałam wczoraj potraktowana przez Toma.  Chociaż dokładnie nie wiedziałam ile czasu byłam nieprzytomna, to przynajmniej zdawałam sobie sprawę z tego, że musi być środek nocy. Pochyliłam się nad podłogą, ręką przeszukując kieszenie leżących na podłodze spodni. Psia krew! Telefon musiałam zostawić w torebce, albo Tom mi go zabrał kiedy wychodził wczoraj z pokoju. Usiadłam na brzegu łóżka, próbując wymyślić jakiś plan. Muszę się stąd wydostać. Kto wie co mu jeszcze z tej chorej zazdrości przyjdzie do głowy? Przetarłam ręką spocone czoło i spojrzałam na okno. Odpada, zbyt wysoko, mieszkanie znajduje się przecież na piątym piętrze. Ale przynajmniej je uchylę, bo w pokoju jest naprawdę gorąco. Ledwo podniosłam się z łóżka, a idąc w stronę okna, czułam rozchodzący się w pachwinach i kroczu ból. Krzywiąc się, złapałam za klamkę i powoli otworzyłam okno, tak by nie wydawać przy tym zbyt głośnych dźwięków. Do pokoju wpadło przyjemnie chłodne i wilgotne powietrze. Oparłam czoło o zimną szybę, opierając ręce na parapecie. Stałam tak chwilę z zamkniętymi oczami, nabierając siły. A potem, mimo iż pamiętałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach, spróbowałam je otworzyć. Zamknięte. Zgasiłam światło i usiadłam pod drzwiami, starając się nie płakać.
Wypuści mnie? Jak tak to kiedy? Kiedy do mnie przyjdzie? Czy wtedy znów mnie zgwałci? Tom zawsze był porywczy, ale nigdy nie zrobił mi krzywdy. Do wczoraj. Jak bardzo można się pomylić z oceną drugiego człowieka? Czy naprawdę go kochałam, czy szukałam kogoś na zastępstwo Jareda?
Jak mogłam być tak głupia?
Znów się popłakałam, tym razem jednak przypominając sobie o chorobie Jareda. Dlaczego się rozstaliśmy? Co nas tak poróżniło? Czy musiało do tego dojść?
Czy nadal go kocham?

Szukałam odpowiedzi, ale już niczego nie byłam pewna. Podniosłam się z podłogi jak na dworze zaczęło już świtać. Rozruszałam obolałe mięśnie i podeszłam do szafki nocnej, w której znajdowały się moje przybory i ozdoby do włosów. Było w niej pełno spinek, ale ja kompletnie nie wiedziałam jak otwierać nim zamek. Czy w ogóle się da? Czy to tylko w filmach działa? Czy nie narobię zbyt dużego hałasu majstrując nimi przy zamku?
Zatrzasnęłam szufladę wściekła na swoją nieporadność. Zwykle bohaterki książek, uwięzione w tak fatalnej sytuacji znajdują z niej wyjście. Ja tego wyjścia nie widziałam i czułam się z tym beznadziejnie. W końcu uderzyło we mnie uczucie utraconej wolności. Strach.
Co on jest mi w stanie zrobić?

Kiedy do mnie przyszedł leżałam na łóżku, wpatrując się beznamiętnie w niebo za oknem.Nie poruszyłam się nawet, kiedy usiadł na brzegu łóżka. Za to kiedy jego ręka zawisła nad moją głową, moje ciało zareagowało mechanicznie, odsuwając się od niego.
- Jak się czujesz?
Spojrzałam na niego zdziwiona, słysząc nutkę skruchy w jego głosie. Zmarszczyłam brwi, doszukując się w jego twarzy jakichś fałszywych emocji. Czyżby naprawdę było mu przykro?
Czy ja mogę mieć takie szczęście? Może uda mi się jakoś uciec?
- Już lepiej. Ale jestem głodna - wychrypiałam, podnosząc się na łokciu i przyglądając się jego twarzy.
- Chodź do kuchni, zamówiłem chińszczyznę.
Kiedy wstał, przełknęłam podchodzącą mi do gardła żółć. Wcale nie byłam głodna, co więcej czułam obrzydzenie na sam jego widok.
- Mogę się ubrać? - zapytałam.
Jeśli tylko udałoby mi się dobiec do drzwi, mogłabym pobiec do sąsiadów, albo zacząć się drzeć. Ale przecież nie wylecę naga na klatkę schodową.
- Po co? Przecież jest ciepło, a mnie się chyba nie wstydzisz?
- No nie...ale lepiej bym się czuła ubrana.
- Nie ma mowy - powiedział, zupełnie jakby przejrzał moje zamiary.
Patrzyła na mnie przez chwilę, po czym wyszedł z pokoju. Przewróciłam oczami, zła na samą siebie. Czemu nie wymyśliłam jakiegoś lepszego powodu? Teoretycznie mogłabym teraz naciągnąć na siebie jakąś sukienkę. Ale jak na złość on nadal stał w progu, obserwując każdy mój ruch. Powoli podniosłam się z łóżka i utykając poszłam za nim do kuchni.

Kilka dni przeleżałam w pokoju, wychodząc tylko kiedy zapraszał mnie na jedzenie, albo pozwalał mi skorzystać z łazienki. Kilkakrotnie zmuszał mnie do seksu, jednak nie był już tak brutalny jak na początku. Nawet nie chciałam się pytać czy mogę wyjść. Drzwi do pokoju nadal zamykał na klucz, a ja czekałam na dzień, kiedy będzie musiał iść do pracy. Może wtedy uda mi się pokombinować ze spinkami i zamkiem. Ale jak na złość codziennie był w domu.
Raz dzwoniła Rose, zapraszając mnie do siebie, ale musiałam odmówić. Musiałam też udawać, że wszystko jest ok, gdyż przy tej rozmowie Tom stał tuż obok mnie.  Kiedy skończyłam rozmawiać, odebrał mi telefon, a ja płacząc, modliłam się w duchu, by Rose wyczuła coś w moim głosie. Ale dzień minął i nadszedł kolejny, a nikt nie przyjechał mnie wybawić z opresji. Zaczęłam się poddawać, z każdym dniem czując jak coraz bardziej zaczynam ulegać tej chorej sytuacji.

W końcu przyszedł dzień, kiedy miałam zostać sama. Tom od wczoraj wkłada mi do głowy, że mnie zabije jeśli spróbuję uciec. A po mnie to spływa. Już chyba wolałabym być martwa, niż żyć do końca w tym pokoju. Obudziłam się niezdrowo podniecona, czekając tylko na chwilę, kiedy on opuści mieszkanie. Nerwowo sprawdziłam, czy nie zabrał mi spinek z szafki, ale najwyraźniej nie przyszło mu do głowy, że mogłabym wymyślić coś takiego. A może po prostu wie coś, czego ja nie wiem - że nie da się nimi otworzyć drzwi.
- Niedługo wrócę, pewnie za dwie godziny - powiedział, zaglądając do pokoju.
- Dobrze. Myślę, że dam sobie radę - odparłam z przekąsem, nawet na niego nie patrząc. Kątem oka zobaczyłam jak pokręcił głową i wyszedł, zamykając pokój na klucz. Nasłuchiwałam uważnie, czekając na trzaśnięcie głównych drzwi wyjściowych. Kiedy w końcu nastąpiło, podeszłam na palcach do drzwi, nasłuchując. Miałam złe przeczucie, że to podstęp, ale kiedy usłyszałam znajomy dźwięk, który wydawała winda, kiedy otwierały się i zamykały drzwi, odetchnęłam. Wyciągnęłam spinki z szuflady, a one upadły na podłogę. Podniosłam je drżącymi rękoma. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu, próbując się uspokoić.
Kiedy poczułam już, że podniecenie ustępuje, podeszłam do szafki i naciągnęłam na siebie krótką, czarną sukienkę. Potem podeszłam do drzwi i z walącym sercem wepchnęłam w nie spinkę. Usłyszałam brzęk, kiedy klucz wypadł z drugiej strony i zaczęłam się zastanawiać jak to zrobić. Przyszło mi do głowy, że powinnam wygiąć jedną ze spinek, żeby przypominała kształtem klucz. Czy to wystarczy? Czułam jak napływają do mnie negatywne i pozytywne myśli. A jeśli się nie uda? Musi się udać. Ale jeśli jednak spinki to za mało?
Wsadziłam spinkę  i zaczęłam nim majstrować, zaglądając jednocześnie do dziurki. I wtedy dostrzegłam po drugiej stronie ruch, a następnie ktoś wcisnął klucz w otwór. Odskoczyłam do tyłu, czując wyrywające się z klatki piersiowej serce. Czyżby nie wyszedł?!
Odsunęłam się na czworaka jak najdalej i patrzyłam jak klamka powoli opada w dół. Do pokoju zajrzał mężczyzna, którego twarz wydała mi się znajoma. Trochę trwało zanim do mnie dotarło kim on jest, a i w tym samym momencie on dostrzegł mnie. Ochroniarz z firmy Toma. Miałam tylko chwilę na reakcję. Wyrwałam do przodu i rozpychając się ramieniem, wybiegłam z pokoju. Dosyć szybko otrząsnął się z szoku, bo już po chwili poczułam jak jego ręce niebezpiecznie zahaczyły o moje włosy.
Nie miałam szans, żeby dobiec do drzwi, odblokować zamek i otworzyć je, więc wbiegłam do kuchni i okrążyłam stół. Zatrzymał się po drugiej stronie i spojrzał na mnie sokolim wzrokiem.
- Nigdzie stąd nie wyjdziesz.
- Wypchaj się.
- Daję Ci ostatnią szansę. Wrócisz do pokoju a Tom się o niczym nie dowie.
- Spierdalaj! - wrzasnęłam, i ruszyłam się w prawo. On zrobił to samo. Na to liczyłam. Odbiłam w lewo i biegiem puściłam się w stronę korytarza. Chwycił mnie za ramię i mocno szarpnął. Poleciałam do tyłu, uderzając głową w coś twardego. Osunęłam się po szafce, szukając jakiejś drogi ucieczki. Macałam ręką blat, kiedy on siadł okrakiem na moich nogach. Chwyciłam jakiś zimny przedmiot i uderzyłam go nim w głowę. Porcelanowa cukiernica rozpadła się na kawałki, zasypując podłogę odłamkami i cukrem. Ochroniarz odchylił się do tyłu, po czym runął na mnie, z dzikim wrzaskiem. Miałam tylko chwilę nim wróci do teraźniejszości. Zepchnęłam go z siebie i dźwignęłam się na nogi. Kiedy ruszyłam w stronę drzwi, usłyszałam jego ciężki, wściekły krzyk. Dotknęłam drewna i odkręciłam zamek. Kiedy złapałam za klamkę i otworzyłam je, złapał mnie za włosy i uderzył moją głową w ścianę. Krzyknęłam, licząc na to, że któryś z sąsiadów wyjdzie z mieszkania. Drugie uderzenie na chwilę odebrało mi mowę, ale szybko powróciłam do wrzeszczenia. Kiedy uderzył trzeci raz, odpłynęłam, czując eksplodujący ból głowy. Odpłynęłam z myślą, że przynajmniej próbowałam.
Przez chwilę też widziałam te piękne oczy....


EDIT 24.01:
Trochę poprawiłam rozdział stylistycznie, bo za pierwszym razem napisałam go na szybko i nie patrzyłam na błędy stylistyczne i powtórzenia. Mam nadzieję, że udało mi się wszystko poprawić, jeśli jednak coś zauważyłyście, napiszcie w komentarzu :)
Dziękuję za uwagę.

6 komentarzy:

  1. A już myślałam, że się nie doczekam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejciu, aż sama nie wiem, co powiedzieć. Danielle nieźle się wkopała, a i mnie nie oszczędziła emocji. Aż mi się w pewnych momentach na łzy zbierało. Tom to już nie człowiek, tylko jakaś jego nędzna karykatura. Jak można traktować tak człowieka? W dodatku osobę, którą się, rzekomo, kocha? Mam nadzieję, że Danielle jakoś wyjdzie cało z tej sytuacji. Może Rose akurat była na klatce, kiedy Danielle wrzeszczała? Albo Jared? Albo ktokolwiek?
    Jejku, nie karz mi dłużej czekać na kolejny rozdział :c
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. nooo Ja czekam, czekam i CZEKAM... Miejmy nadzieje, że Jared nadejdzie

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Dan, ten koleś to prawdziwy psychol ;c Rozdział mimo, że tragiczny to bardzo mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zniknęłam, nie zapadłam się pod ziemię. Jak tylko mam czas dopisuje kolejne zdania do następnego rozdziału :) Myślę, że niedługo się pojawi.
    Dziękuję, że jesteście :*

    OdpowiedzUsuń

Statystyka

Followers